5 lutego 2020

Lepsi i gorsi społecznie w XXI wieku

Dziś  słowo o zagadnieniu, które tak naprawdę towarzyszy mi od kilku lat, od momentu, kiedy moja osobowość powoli zaczęła się kształtować i wykreował się zalążek moich własnych (a nie narzuconych przez osoby trzecie) poglądów. Jednak całkiem niedawno, zupełnie niespodziewanie w moim małym świecie pojawił się ktoś, kto bardzo ożywił jakiekolwiek dyskusje na tej płaszczyźnie.

Tolerancja.

Czym ona właściwie jest? Poszanowanie czyichś poglądów? Ich odmienności? Jakichkolwiek mniejszości? 

Nie dziwi mnie to, iż nasi dziadkowie żyją w przekonaniu, że odmienności należy wręcz piętnować. Wychowali się oni w zupełnie innych czasach, gdzie ludność preferowała diametralnie różniące się wartości. Teraz żyjemy w XXI wieku. Gdzie na każdym kroku nawet w social mediach mamy styczność z biseksualizmem, transwestycyzmem, homoseksualizmem etc. Wychowujemy się w zupełnie innych realiach. Owszem, otwartość na osoby LGBT w ostatnich latach jest zdecydowanie większa, jednak wciąż zbyt niska. 

Jak zawsze, punkt widzenia na to pojęcie może być różny. Dla nacjonalistyczych prawicowców takie pojęcie nie istnieje, a przynajmniej nie dopuszczają oni do siebie jego istnienia. Mało tego, tolerancja jest dla tej grupy społecznej zupełnie nie do zaakceptowania. Społeczni konserwatyści bowiem uważają, iż wszelakie odstępstwa od z góry przyjętych norm  nie mają racji bytu w otaczającym nas świecie. Większość (czyt. lepsza, "normalna" część kraju) ma prawo być wyznacznikiem kanonu "normalności", dlatego też wszystko co obce skazywane jest dla nich na porażkę od razu bez szans na jakąkolwiek dyskusję czy też przytoczenie logicznych kontrargumentów. Argumentują swoje zachowanie swego rodzaju ich zamkniętą na świat moralnością. Zapominając o najważniejszym.

Dla mnie jest to oznaka ewidentnego zamknięcia na ludzi oraz ich potrzeby. Dlaczego ktoś, kto należy do tej "większości" ma prawo do nazywania się kimś lepszym od mniejszości? Jak można szczycić się typowym chamstwem? Bo inaczej się tego określić nie da! Mówiąc o oznakach chamstwa mam tutaj na myśli przypadek, który doprowadził mnie do skrajnej bulwersacji  Kliknij tutaj.
Po otworzeniu linku nie muszę chyba nic więcej dodawać. Czego jednak można się spodziewać po takim heretyku i prostaku, jakim jest owy Pan. Wydawać by się mogło, że ludzie zajmujący mniej bądź bardziej znaczące miejsce w szeregach politycznych naszego wspaniałego kraju powinni odznaczać się dość wysoką kulturą osobistą. Czego tutaj zwyczajnie nie widać, co prawda wywiad jest sprzed kilku lat, jednak niestety Polska jest narodem, w którym mimo upływu lat nic się nie zmieniło. 

źródło:unsplash.com

Kto ma prawo decydować o tym, czy ktoś reprezentujący jakąkolwiek odmienność ma jakieś prawa czy ich nie ma? 

Prawo miłości, prawo do tworzenia własnej rodziny. 

Każdy bez względy na rasę, wyznanie czy orientację seksualną te prawa powinien mieć zagwarantowane! Otacza nas jednak pieprzony ciemnogród, który nakazuje piętnować. I tym właśnie gardzę. 

Homoseksualiści nie są pedałami, nie są homosiami, nie mogą być obiektem pogardy. 

Jakim prawem Ty, czy ktokolwiek z Twojego otoczenia uważasz się za lepszego?

Wśród "normalnych" rozkwita patologia. Pijane matki pozwalają, aby konkubenci dręczyli czy krzywdzili ich własne dzieci. Ojcowie wyrzekają się ojcostwa, porzucają swoje rodziny. 
Uważacie się za kogoś lepszego, a wyrządzacie najbliższym więcej krzywdy, niż ta gorsza "rasa". 
Nie orientacja seksualna, narodowość, przynależność do jakiegokolwiek ugrupowania politycznego czyni z Ciebie dobrego, oddanego człowieka z odpowiednim kręgosłupem moralnym. 
Orientacja seksualna nie ma nic wspólnego z moralnością. Polski naród co prawda jest coraz bardziej otwarty, społeczności LGBT  szerzą większy progres, z czego jestem bardzo dumna.

Właśnie tak, ucząc akceptacji, szacunku powinny być wychowane nowe, młode pokolenia. Jest to jedyny słuszny sposób, aby zmienić  naszą mentalność.

3 lutego 2020

Mały, wielki krok do szczęścia.


"Felice była przekonana, że drugiego człowieka nie można poznać dopóty, dopóki nie odkryje się co najmniej  jednej skrywanej tajemnicy i nie zobaczy trzymanego w ryzach potwora, który wyskakuje z nas, gdy tracimy nad sobą panowanie. Chyba, że ufamy komuś na tyle, aby opuścić gardę i pokazać nasze prawdziwe uczucia.[...]
Nie liczy się pierwszy pocałunek, pierwszy raz w łóżku, pierwsze łzy rozczarowania, pierwsza kłótnia. Nie liczy się pierwszy otrzymany prezent będący dowodem, że postarano się dać ci coś, co uwielbiasz. Coś namacalnego i pięknego, aby przekazać siłę żywionego do ciebie uczucia.
Mniejsza o to. Prawdziwa bliskość łączy dwoje ludzi wtedy, gdy wyznają sobie tajemnice. Gdy ona mówi o tym jak będąc harcerką ukradła pieniądze ze zbiórki na słodycze. Gdy on mówi, jak przespał się ze swoją była szwagierką tuż po rozpadzie jej małżeństwa. Jak w swoim zasmarkanym interesie wcisnęłaś swojemu szefowi gówniane kłamstwo, które raz na zawsze zmieniło relacje między wami i spaliło wszystkie mosty. Nadal dostajesz gęsiej skórki na myśl o tym łgarstwie. I wreszcie sekret dotyczący twoich rodziców, którego nigdy, przenigdy nie zamierzałeś nikomu zdradzić.
Pewnego dnia jednak mówisz o tym swojej ukochanej.Cokolwiek zdarzy się potem, ujawnionej raz prawdy nie można z powrotem ukryć. Ona wie coś o tobie, a ty coś o niej. Wasze życie zmienia pozycję na wspólnej osi. Nie da się z góry przewidzieć czy jest to zmiana na lepsze czy na gorsze."
Jonathan Carroll  "Kąpiąc lwa"

Niżej zamieszczony tekst napisałam już dawno, bo około 2 lat temu. Teraz, będąc o wiele bardziej doświadczoną osobą niż w chwili, kiedy go pisałam, tym bardziej podpisuję się pod każdym niżej zamieszczonym zdaniem. Do pewnych rzeczy, rozważeń, przemyśleń trzeba dorosnąć. To ten moment :)

Przytoczony wyżej fragment nie jest przypadkowy. Jest adekwatny to chwili, w jakiej się znajduję. Dziś chciałabym napisać o budowaniu relacji z drugim człowiekiem, o zaufaniu, bliskości, odwadze pokazania swojego prawdziwego oblicza. To ostatnie tak naprawdę bywa najtrudniejsze, wymaga największego przełamania, szczególnie jeżeli bardzo długo starasz się udawać przed otoczeniem.
Nie mam na myśli udawania kogoś kim nie jesteś, kreowania się na zupełnie obcą Ci osobę, aby komuś zaimponować. A raczej skrywanie swoich słabości, demonów, które tkwią w Twojej duszy. Zazwyczaj skrywasz je z prostego powodu. Jest nim strach. Strach przed tym, że odkrywając prawdziwego siebie narażasz się na to, aby ktoś Cię skrzywdził, wykorzystał, zabawił się Twoim kosztem. Dlatego maska skurwiela bez najmniejszego cienia uczuć, towarzyskiego śmieszka, błazna, który niczym się nie przejmuje bywa tak bardzo wygodna.

Sama ją zakładam. Czasami wbrew sobie, robię to tak długo, że niestety przestałam nad tym panować. Twarz zimnej suki, sarkastycznej, złośliwej zołzy. Tak jest łatwiej. Otoczenie widzi we mnie ową zołzę, typową sukę nie do złamania psychicznie. Nawet nie mają pojęcia jak bardzo się mylą, jednak nie mam zamiaru nikogo wyprowadzać z błędu, ponieważ uchodzenie za mało wrażliwą, silną psychicznie sukę sprawia, że sama momentami zaczynam w to wierzyć. Wtedy mam wrażenie, że ze wszystkim jestem w stanie sobie poradzić.

Tak naprawdę tkwi we mnie bardzo krucha mała dziewczynka, wrażliwa, sentymentalna. Taka, która za bliskie osoby potrafi oddać wszystko. Nawet świadomie jestem w stanie prowadzić do  psychicznej autodestrukcji jeżeli wiem, że komuś jestem potrzebna. Altruistyczna naiwna masochistka, która ponad wszystko stawia dobro bliskich mi ludzi. Tylko wąskie grono najbliższych mi przyjaciół zna tę wersję mnie.

źródło:unsplash.com

Dlaczego?

Przekonałam się o tym, że nie warto. Nie warto całemu społeczeństwu pokazywać skrywanego w sobie dobra. Ludzie są źli. Pozbawieni jakichkolwiek skrupułów, sumienia czy empatii. Zdrowy egoizm co prawda jest dobry, aczkolwiek większość otaczającego nas świata jest po prostu do szpiku kości przesiąknięta złem. Ktoś, kto wyznaje jakieś wartości, ma swoje priorytety, jest tak bezwarunkowo dobry i się z tym afiszuje zwyczajnie cierpi. Tego typu tarcza ochronna bywa momentami wręcz zbawienna.


Dlatego również uważam, iż okazanie drugiemu człowiekowi Twoich słabości, wyjawienie najgłębiej skrywanych tajemnic prowadzi do swego rodzaju mentalnej nagości. Raz wyjawiona prawda na zawsze pozostanie częścią łączącej was więzi. Wypowiedzianych słów nie można już cofnąć, przez co zdjętej maski nie jesteś w stanie ponownie przybrać. W tym tkwi odwaga wymagająca nie lada zaufania. Ujawniając najgłębiej skrywane przed społeczeństwem przemyślenia, dręczące Cię najczarniejsze myśli, ukazujesz swoją kruchość. Sam sobie uświadamiasz, że tak naprawdę nie jesteś niezniszczalny. Zdajesz sobie sprawę z własnych lęków, stajesz z nimi twarzą w twarz, ponieważ odważyłeś się w końcu aby druga osoba tkwiące w Twojej duszy demony odkryła i jednocześnie pozwalasz na to, żebyście razem starali się je pokonać i doprowadzić do uleczenia Twojej duszy.

Nie ma innego sposobu na budowanie bliskości, zaufania, dojrzałej relacji. Zakładając maskę nie pozwolisz na to, aby druga osoba Cię poznała. Bez ukazania tych słabości nie dopuścisz do tego, aby ktoś odkrył tkwiący w Tobie delikatnie tlący się diamencik, który wręcz błaga, aby ktoś go odkrył i oszlifował jednocześnie wydobywając z Ciebie Twoje prawdziwe piękno.

Warto zaryzykować i mentalnie się przez kimś obnażyć. Jest to jedyny znany mi krok do bycia szczęśliwym.

2 lutego 2020

Wracam, tym razem na dobre!

Hej! 
Wielu z was zapewne  czytało mnie już wcześniej.  Nieidealna wróciła! 
Poprzedni stali czytelnicy zapewne pamiętają strukturę poprzedniego bloga. Prawdę mówiąc, jak to zazwyczaj u mnie bywa, pomysł ponownego piania wpadł mi do głowy w ciągu chwili, zwykły impuls, którego powody jak zwykle znane są tylko i wyłącznie mi. Nie mniej jednak wracam z odpowiednią motywacją, z wieloma pomysłami...
Ale.. nie byłabym sobą, gdyby nie było żadnego "ale" :) 


źródło: unsplash.com

Jeżeli Drogi Czytelniku jesteś kimś, kto już dawniej czytał moje myśli, masz prawo domyślać się jak i teraz będzie do wyglądało. 
Owszem, będzie bardzo podobnie, mam jednak nadzieję, że nowe miejsce, w którym się (nie przez przypadek!) znalazłeś również przypadnie Ci do gustu podobnie jak to poprzednie. Planuje wiele zmian, wiele nowych rzeczy, innych tematów. Fundamenty pozostaną te same, wciąż tkwi we mnie ta sama "dusza twórcy" jak to zostałam niedawno pięknie podsumowana, jednak nie byłabym sobą, gdybym nie kombinowała czegoś zupełnie nowego. Mam zamiar tym razem wplatać tutaj dość dużo moich pasji, co prawda moje życie całkowicie wywrócone do góry nogami nie pozwala mi na zbyt dużo wolnego czasu, systematyczność pisania może być dla mnie dość problematyczna, ale z pewnością będę się starać!
Mam nadzieję, że odnajdziecie się w tym, że dalej ze mną zostaniecie, oraz że pozyskam coraz to nowych czytelników, taki w każdym razie mam zamiar. Zaczynam pracować nad odbudowaniem tego, co niespełna 2 lata temu budując cześć blogującego społeczeństwa stworzyłam. 
Wytrwam tym razem? Oby.